To było pierwsze poważne zlecenie 35-latka, a jednak nie zżarła go trema i ziścił idee swojego biorealizmu. Zżymał się co prawda, że Dom Zdrowia nazywają ikoną stylu międzynarodowego, że zachwycają się jego urodą, a nie mądrością, ale cieszył, że chwalą. Philip Johnson, kodyfikator stylu międzynarodowego, określił jego dzieło „najbardziej zaawansowanym stylistycznie domem zbudowanym w Ameryce od czasów wojny”. Jak na debiut za oceanem, całkiem nieźle.
Richard Neutra urodził się w 1892 roku w austro-węgierskim Wiedniu, w zamożnej rodzinie żydowskiej. Architektury uczył się od pionierów modernizmu Ottona Wagnera, ale bardziej od Adolfa Loosa, wpatrzonego w pnącą się wzwyż Amerykę. Wraz z innym znanym wkrótce studentem obu profesorów, Rudolfem Schindlerem, byli fanami Franka Lloyda Wrighta. Marzyli, żeby robić kariery w Ameryce. Schindlerowi udało się wyjechać w 1914 roku, młodszego Neutrę cesarz Franciszek Józef wziął w kamasze. Po wojnie Neutra pracował w berlińskiej pracowni słynnego olsztyńskiego architekta Ericha Mendelsohna. Tam wygrał konkurs na bibliotekę w Palestynie, czym sfinansował podróż do Stanów w 1923 roku.
Przyjazd przyjaciela pomaga ogarnąć Schindler, który zrealizował już młodzieńcze marzenia: jest w Kalifornii, pracuje dla mistrza Wrighta. Neutra zwiedza Nowy Jork i Chicago, gdzie spotyka się ze słynnym Louisem Sullivanem, a potem Taliesin, preriowy dom-pracownię Wrighta, gdzie zostaje na dłużej, żeby uczyć się od mistrza. Gdy dociera z rodziną do Hollywood, Schindler udostępnia mu połowę dwurodzinnego domu z biurem, zaprojektowanego dla siebie i przyjaciół, z którymi się właśnie poróżnił więc zwolniło się miejsce. Neutra zachwyca się domem kumpla. Surowy beton ścian, drewniany sufit i płócienne drzwi w stylu japońskim otwierające się na patio. Trochę zimny, muzealny, industrialny, a trochę ciepły i domowy wydawał mu się ten obiekt. A jeszcze Schindler kręcący się po nim w klapkach i rozpiętych koszulach. Z wąsikiem i zaczesanymi do tyłu gęstymi włosami wygląda jak Salvador Dali.
Neutra pojawia się w życiu przyjaciela w idealnym momencie. Schindler zaprojektował kilka domów letniskowych dla kontrowersyjnego lekarza Philipa Lovella. Kolejnego projektu doktor nie chce mu powierzyć. Ceni kreatywność Schindlera, ale nie poważa jego inżynierskich i menedżerskich talentów. Rudolf ma luźną gumę, buduje na podstawie szkiców koncepcyjnych. Przy małych daczach wystarczało, ale dom na skarpie to za duże ryzyko – kombinuje Lovell i powierza projekt Neutrze, który jest Schindlera przeciwieństwem: inżynierstwo precyzyjne.
Doktor Philip Lovell nie chciał zwykłego domu, miał wizję Demonstracyjnego Domu Zdrowia Lovella. Wysoki, wysportowany, opalony neuropata, doktor medycyny naturalnej Morris Saperstein, syn rosyjskich Żydów z Manhattanu przeniósł się do Kalifornii i przybrał nazwisko, które zobaczył na pierwszym billboardzie w Mieście Aniołów. Otworzył praktykę leczenia słońcem i warzywami, na którą od razu skusił się wydawca Los Angeles Times. Musiał być zadowolony z terapii skoro dał Lovellowi rubrykę w niedzielnym wydaniu na promocję zdrowego stylu życia. „Trzecia część tego, co jemy zasila nasz organizm, reszta – lekarzy i grabarzy” – działał na wyobraźnię Lovell. Ale rozbudzał ją jeszcze bardziej, gdy zalecał kąpiele słoneczne na nagusa.
Dom do takich ekstrawagancji narysował mu Richard Neutra. Sam miał wkrętkę na pogłębianie relacji z naturą, interesował się jej wpływem na ludzką psychikę i zdrowie fizyczne, przedstawiał się jako biorealista. Krytycy jednak ignorowali zawiłości jego poglądów i tytułowali go jednym z czołowych przedstawicieli stylu międzynarodowego. Wychował się przecież w kolebce modernizmu, studiował u Loosa i Wagnera, pracował u Mendelsohna, potem u Wrighta, to kim miał być, jeśli nie modernistą? A to co bredził o architekturze, której zadaniem jest zaspakajać elementarne potrzeby ciała i ducha? Uważali, że to tylko marketingowa papka na potrzeby zwracającej się ku naturze Kalifornii.
Jednak Neutra na poważnie postrzegał siebie jako terapeutę, umiejącego łagodzić stres pacjentów. Rozwijał koncepcję biorealizmu przez całą karierę, przekonywał, że biologia i psychologia mogą pomóc dopasować architekturę do człowieka. Wieszczył, że biorealistyczne domy są jedynym sposobem na przetrwanie rasy ludzkiej.
Z teorii wypływała metoda. Doktor Neutra przeprowadzał pogłębiony wywiad z pacjentem, po czym wręczał mu dzienniczek do notowania swoich aktywności od przebudzenia do zaśnięcia. Po analizie doktor przepisywał pacjentowi odpowiednie środowisko. Każda recepta zawierała indywidualne rozwiązania problemów i zaspokojenie „prymitywnych potrzeb fizjologicznych”, z których wiele, zdaniem Neutry, zaspakaja bliskość natury. Na tym w skrócie polegał biorealizm.
Daczę dla Lovella Neutra zrobił praktycznie sam. Przynajmniej w głowie. Był architektem, wykonawcą i kierownikiem budowy, architektem krajobrazu, projektantem wnętrz i wielu mebli. Tak drobiazgowo zaplanował procesy na skalistym zboczu, że montaż stalowych dźwigarów zajął 40 godzin, a natryskiwanie cienkiej warstwy betonu – dwa dni. Opracował logistykę dostarczenia materiałów na budowę, samego placu budowy, w tym taśmociągu transportującego beton mieszany kilkadziesiąt metrów wyżej. Pokierował rękami 70 budowlańców, by precyzyjnie zrealizowali jego zegarmistrzowskie plany.
Trzy kondygnacje wsparte na lekkiej stalowej ramie, obleczonej szkłem i betonem, w której Neutra ukrył wszystkie instalacje. Od ulicy dom wygląda na horyzontalny, bo widać tylko najwyższe piętro i taras wokół, ale wejście stawia gościa do pionu. Jedną z najpiękniejszych klatek schodowych we współczesnej architekturze, jak dziś się o niej pisze, architekt oświetlił reflektorami forda A. Miał obsesję na punkcie masowej produkcji i prefabrykacji, uważał to za sposób na ocalenie świata.
Schody prowadzą do dużego salonu, który skręca w jadalnię, kuchnię i kwatery dla służby. Kran kuchenny architekt wyposażył w filtr wody, a system blatów zaprojektował tak, by łatwiej usuwać odpadki. Parter wypełniał basen i przedszkole prowadzone przez małżonkę doktora Lovella. Większość mebli z drewna i stali Neutra zaprojektował sam, łóżka, szafy i biurka przeważnie wbudowywał w ściany.
Przez wstęgę dużych przemysłowych okien biegnącą wokół budynku jedni porównywali dom do okrętu, inni do samochodu President's Straight 8 firmy Studebaker. Dopiero postawienie auta obok domu uświadomiło wszystkim, że pomiędzy projektami jest przepaść. Albo dom wyprzedza swoje czasy, albo studebaker jest estetycznie wsteczny. Pochwały krytyków z Kalifornii, Ameryki, Europy pompują ego Neutry do niebotycznych rozmiarów.
Schindler jest wściekły. Krzyczy, że Neutra zerżnął jego Lovell BeachHouse z 1926 roku. Faktycznie, domy mają podobną konstrukcję i podobnie wysunięte piętro, u Schindlera – nad ulicą, u Neutry – nad skarpą. Obaj byli uczniami tych samych mistrzów, pod silnym wpływem domów preriowych Wrighta, ale jeszcze silniejszym – japońskiej architektury i amerykańskich stalowych konstrukcji. To jak mieli budować? Schindlerowi pęka żyłka, kiedy nie zostaje zaproszony na wystawę „Architektura nowoczesna” w 1932 roku, gdzie Neutra jest okrzyknięty największym współczesnym talentem. Neutra nie rozumie irracjonalnych pretensji przyjaciela, który nazywa go oszustem i niewdzięcznikiem. Z przyjaźnią koniec.
A jeszcze szydzi z niego mistrz Frank Lloyd. Choć Neutra zbudował Dom Zdrowia ściśle według wymyślonych przez Wrighta reguł domów preriowych. Inną techniką i z innych materiałów, ale filozofia była ta sama, w dodatku zgodna z biorealizmem. Stary mistrz chcąc obrazić Neutrę nazwał dom „cienkim i tanim”. Tylko po co grube ściany w słonecznej Kalifornii? A to źle, że tani w budowie? Obaj panowie brali udział w rewolucji modernistycznej, z tą różnicą, że Neutra był w awangardzie, a Wright na barykadzie. Mistrz stał plecami do wiatru zmian, nawet nie podejrzewał, że autorski pomysł Neutry, lekkiej prefabrykowanej konstrukcji stanie się amerykańską odpowiedzią na europejskie murowanie. Że Dom Zdrowia będzie wzorem kalifornijskiej architektury na lata.
Neutra przez całe życie starał się stworzyć idealny projekt biorealistyczny, którego dynamiczna forma rozpłynęłaby się w statycznym krajobrazie. Czy Domem Zdrowia mu się udało? Można kręcić nosem. Dużo lepiej poszło mu z lokum dla własnej rodziny parę kilometrów dalej, które było rozwinięciem i jeszcze tańszą wersją projektu dla Lovella. Neutra kupił małą działkę i przekonał bogatego przemysłowca, żeby sfinansował badania: jaka jest minimalna przestrzeń, na której człowiek odczuwa komfort. Za budowę domu połączonego z pracownią zapłacił holenderski wielbiciel architektury Cees H. Van der Leeuw, którego inicjały Neutra umieścił w nazwie domu. Kolejne chaty coraz bardziej wzięty architekt stawiał już za swoje.
Neutra zbudował setki domów na kilku kontynentach, do końca był wierny swoim ideom, do końca pozostał tytanem pracy i egocentryzmu, z wiekiem robił się tylko jeszcze bardziej pompatyczny i apodyktyczny. Nic dziwnego, że poróżnił się z mistrzem i przyjacielem, mającymi te same przypadłości.
Wydawało się, że kosa z Schindlerem jest na całe życie, ale los miał inne plany. Po ataku serca 61-letni Neutra trafił do holywoodzkiego szpitala, gdzie przez przypadek znalazł się w pokoju z przyjacielem trawionym przez raka prostaty. W obliczu ostateczności koledzy pojednali się i z rozrzewnieniem wspominali wiedeńską młodość. Po tym jednak Neutra wezwał asystenta, obłożył się książkami i ignorując nastrój przyjaciela na dalsze wspominki, wrócił do pracy. Neutra zbudował już swoje największe dzieło – pustynny dom Kaufmanna, cieszył się światowym uznaniem, miał przed sobą jeszcze 17 lat na rozwijanie biorealizmu w intratnych zleceniach. Schindlerowi, który miał na koncie same małe domki i został zapomniany przez współczesnych zostało ledwie kilka miesięcy życia. Zdarza się.