Hymn Kiepury

Opublikowano:
9.30.2022

Król tenorów zbudował sobie w Krynicy małą ojczyznę jak z bajki. W sześć lat zmieniła się w miejsce nie dla niego.

Mówili o nim, że był skąpy, ale tylko na pieniądze. Muzykę drogo sprzedawał bogatym, biednym rozdawał. Kiedy przechodnie krzyczeli „Jasiu, śpiewaj”, stawał na środku dworca, lotniska, ulicy, albo na balkonie swojego apartamentu w Patrii i jechał a capella arię operową, albo świeży przebój: Brunetki, blondynki, ja wszystkie was, dziewczynki całować chcę. Jego postawę życiową włoscy fani nazywali „la gioia di cantare”, radość śpiewania. Był otrzaskanym w świecie szołmenem, szarmanckim bożyszczem kobiet, ale też swojakiem, co tupnie nóżką przy Kujawiaku, którego napisał do muzyki Wieniawskiego. Dalej więc do kujawiaka / Stawaj zuchu, stań dziewucho / Do mazura ognistego / Do tańca polskiego.

Improwizowany koncert przed dworcem w Poznaniu w 1938 roku, w tle Wieża Górnośląska © Narodowe Archiwum Cyfrowe


Kiepura był żarliwym patriotą i ambasadorem młodziutkiego kraju, śpiewał albo o całowaniu, albo o pięknie ojczyzny. W wywiadach mówił: Buty najlepsze w Warszawie, najlepsze wody źródlane – w Krynicy, najlepsze obiady po koncertach – polskie. Wychował się w domu w Sosnowcu, gdzie chleba nigdy nie brakowało, bo ojciec był piekarzem. Ojciec łożył kasę na studia prawnicze, a on po kryjomu wydawał je na lekcje śpiewu. Luksusowy hotel w Krynicy otworzył w 1933 roku, dziesięć lat po debiucie w sosnowieckim kinie na trzecim roku studiów. Świat zdobywa metodycznie: warszawski Teatr Wielki, Opera we Lwowie, Theater an der Wien, Staatsoper, La Scala, Covert Garden, Paryż, Neapol, Chicago. A jeszcze zaczął grać w filmach. I to wszystko w pierwszej dekadzie kariery. Powiedzieć, że była oszałamiająca to nic nie powiedzieć.


47-letni Kiepura z żoną, Martą Eggerth w filmie La Valse brillante z 1949 roku © Gaumont Film Company


Miał 25 lat, kiedy kupił działkę w Krynicy Zdroju. Ukochał to górskie uzdrowisko, kiedy po sezonach koncertowych zaszywał się w pensjonacie Leśna Polana, pięćset metrów od parceli, na której postanowił zbudować swój dom. Zarabiał rocznie setki tysięcy dolarów, to ile można wydać na garnitury, samochody, szampana i brylanty dla żonę? Resztę lepiej włożyć w nieruchomość. Planował tu odpoczywać, a na starość osiąść na stałe, ale nie zamierzał rezygnować z blichtru salonów europejskich stolic i licznego towarzystwa. Dom w jego głowie rozrastał się i błyszczał. A gdyby jeszcze wprowadzić w ten wielki świat rodziców, których opuścił? Miał w głowie elegancki hotel, w którym oni będą gospodarzami. Najlepiej, myślał, przypilnują biznesu, a przy tym godziwie zarobią.

Śniadanie dla gości przybyłych na poświęcenie Patrii, 1935 rok © Kazimierz Wiśniowski / NAC


Ten projekt miał przerysować Bohdan Pniewski, wschodząca, ale już całkiem jasna gwiazda polskiej architektury. Postawił już efektowną willę Ołdakowskich na Saskiej Kępie, wygrał prestiżowe konkursy na ambasadę w Sofii i Świątynię Opatrzności. Pierwsze spotkanie w 1930 roku wspominał Stanisław Jankowski, architekt pracowni na Frascati. – Kiepura chciał projekt od Pniewskiego, bo to było modne, ale za jedną dziesiątą ceny, zaproponował profesorowi zrobienie szkicu za coś koło tysiąca złotych. Na to Pniewski: Panie Kiepura, za tysiąc złotych to ja mogę panu zaśpiewać. Pniewski potrafił się postawić i postawił na swoim.

Reklama hotelu w międzywojennej prasie © polska.org

Kiepura zrozumiał, że nie mógł lepiej trafić. Młody architekt był pod wpływem rocznego pobytu we Włoszech, napatrzył się, i na stare, i na awangardę. Pniewski nie implementował bezmyślnie panującego w Europie modernizmu, umiał go przetłumaczyć na nasze, dopasować do nastrojów i oczekiwań. Chłonąc nowe idee wyobrażał sobie jak je zaprzęgnie do budowania faktury polskości. Mierziły go, jak wszystkich rodaków, ulice pełne gmachów pozostawionych przez zaborców, nowe budynki musiały się od nich różnić. Szybko znalazł swój nowoczesny język, swobodnie żonglował modnymi neologizmami, ale niektóre wymawiał staroświecko.

Kasztanki przed Kasztelanką obok Patrii © Adam Jankowski / NAC

Mimo niewielkich rozmiarów Patria robi monumentalne wrażenie. Trochę przez szerokie schody prowadzące od ulicy Pułaskiego; trochę przez wysoki parter wsparty na smukłych kolumnach, który wydaje się cofnięty przez cień daszku i rozszerzające się wgłąb filary, choć wcale nie jest; trochę przez masywne kolumny ryzalitu z wejściem na dole i neonem na dachu, który jest jak ukruszona wieża gotyckiego kościoła. Ta wieża właśnie nadaje budynkowi dynamiki. Gdyby nie ona i zaokrąglony boczny wykusz, jak w gdyńskim modernizmie, dom miałaby klasyczne proporcje. Styl, w którym powstał budynek nazywa się dziś zredukowanym klasycyzmem. Pniewski zaprojektował nowoczesny pałac, ale jeśli w pełnym słońcu zmrużyć oczy, widać dostojną renesansową kamienicę.

Pocztówka reklamowa © polska.org

Palace Hotel Patria – taką Kiepura wymyślił nazwę, z jednej strony modną, światową, z drugiej od serca patriotyczną. Czy są jakieś nasze elementy w tym budynku? Od biedy parter przypomina krużganki sukiennic, ale poza tym krucho. Za to zasady nowoczesnego budownictwa Le Corbusiera spełnił Pniewski prawie wszystkie: wsparta na słupach więc wolny plan, przynajmniej w sali balowej na parterze, wstęga balustrad zamiast wstęgi okien, taras na dachu z widokiem na zieleń. Zdaniem Kiepury Pniewski zdał śpiewająco, ale krytykom się nie podobało.

Kiepura wysiada ze swojego luksusowego Mercedesa Typ SS Cabriolet @ Narodowe Archiwum Cyfrowe

W latach 20. konkursy popularności uzdrowisk Krynica wygrywał koncertowo. Kryniczną wodę, powietrze i widoki miała od dawna, ale odkąd doprowadzono tu kolej, kanalizację i telefon warunki stały się jakby luksusowe. Powstały nowe pensjonaty więc Patria miała się z czym porównać. Nowe Łazienki Mineralne z 1926 roku były w podobie przerośniętego dworku polskiego, mrugającego zalotnie do baroku, a Lwigród z 1928 roku przypominał renesansowy zamek u podnóża Alp, były wtórne, a modernizmu w nich tyle co kot napłakał. Jednak to Pniewskiemu się dostało. Krytycy zarzucali mu, że sprzeniewierzył się modernizmowi, że co to za ekstrawagancje, górskie sanatorium powinno być skromne.

Marmurowe schody i posadzka w holu budynku, identyczną za 15 lat Pniewski zaprojektuje w budynku sejmowym © M. Łukaszewicz / Graphia

O ile fasada była oszczędna w środkach, o tyle wewnątrz faktycznie panowało bizancjum. Prowadziły doń obrotowe drzwi (nowość), marmurowe posadzki, alabastrowe wykończenia, chromowane poręcze, fornirowane meble i boazerie, ekstrawaganckie żyrandole, na górę wiodły windy do pokojów „z wykwintem utrzymaniem” jak pisał Kiepura w reklamie, czyli z łazienką, ogrzewaniem, radiem i telefonem. Pokoje od południa miały łazienki, słoneczne tarasy i widok na ulicę, od północy pejzaże były co prawda ładniejsze, ale słońca jak na lekarstwo i wspólną łazienkę, dlatego Kiepura gonił je za pół ceny. Na piętrze wybudował apartament dla rodziców, na ostatnim dla siebie, z wyjściem na taras na dachu. Wnętrza Patrii były tak wytwornie urządzone, że zjeżdżała tu ówczesna elita i kręcono filmy.

Widok z holu na salę restauracyjną © M. Łukaszewicz / Graphia

Każdy budował taką ojczyznę na jaką go było stać. Kiepura miał dolary i ambicje na dom ze snów. Ale czy ta jego Polska nie wyszła mu za piękna? Wręcz nierealna, obca? Niedługo się nią nacieszył, w 1938 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Oboje z żoną Martą Eggerth byli Żydami, nie czuli się bezpiecznie w Europie. Po wojnie nowa władza dom wielkiego patrioty znacjonalizowała. W latach 50. przyjechał do Krynicy, żeby spojrzeć co z niego zostało, chciał zanocować, nie pozwolili. Rok przed śmiercią, w 1965 roku ojczyzna wypłaciła mu za Patrię odszkodowanie. Mógł potraktować to jako skromny rachunek za patriotyzm.

Patria współcześnie © Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki

W 2013 r. dom został wpisany do rejestru zabytków, wchodzi w skład Uzdrowiska Krynica-Żegiestów, którego nie stać na kosztowne remonty.

Arrow icon

Poprzednie wpisy

© 2021 Garvest Sp. z o.o.
Projekt i realizacja: Uniforma
Garvest Sp. z o.o.
ul. Grodziska 8
60-363 Poznań