Ciągnięcie domu ze sobą było pomysłem koczowniczych ludów romskich, które na początku XIX wieku zamiast w namiotach postanowiły mieszkać w domach na kółkach. Swój słynny wóz Michał Drzymała kupił właśnie od nich (według innych źródeł – z cyrku) – to on jest do dziś najważniejszym polskim wkładem w ruch caravanningu.
Pierwsza turystyczna przyczepa mieszkalna powstała w Bristolu w 1880 roku na bazie, a jakże, wozu cygańskiego. Zamówił ją pewien autor książek przygodowych dla młodzieży, by udać się nią w podróż po kraju, a potem swoje przygody opisać. Gdy powstawał jego Wanderer od dwóch lat działał już Bicycle Touring Club (istniejący do dziś jako Cyclists' Touring Club) założony przez Thomasa Hirama Holdinga, brytyjskiego popularyzatora turystyki biwakowej. Ten sam dżentelmen w 1901 roku powołał do życia Association of Cycle Campers, którego członkowie podróżowali rowerami po angielskich bezdrożach i spali pod namiotami. To stowarzyszenie przeobraziło się wkrótce w The Camping and Caravanning Club, do dziś największą organizację zrzeszającą użytkowników samochodów i przyczep kempingowych.
Kemping rowerowy zaistniał w świadomości świata ponownie w latach pięćdziesiątych XX wieku. Ale nie miał szans się przyjąć, gdy nawet w socjalistycznej Polsce rozpoczynał się właśnie powojenny boom motoryzacyjny. Mała stabilizacja obiecywała niewielkie auto, a nie rower z przyczepą.
Do idei przyczep mieszkalnych mocowanych do jednośladów powrócono na przełomie XXI wieku. W większości jednak są to próby zapaleńców, które nie mają szans na masową produkcję.
Bostończyk z Kanady, Kevin Cyr, żyjący obecnie z malowania obrazów przedstawiających stare furgonetki pokryte graffiti, w 2008 roku zbudował replikę dużej kabiny kempingowej, po to by ją... namalować. Na solidnej ramie roweru towarowego z części znalezionych na złomie zbudował konstrukcję obłożoną sidingiem imitującym drewno i wyposażył we wszystko, czego możesz potrzebować w podróży.
Artysta tak się rozsmakował w budowaniu, że trzy lata później zbudował kolejną, którą pokazał na wystawie w San Francisco. Testy jezdne pokazały, że to ciężki kawałek sztuki. Jednak przedstawiające przyczepę obrazy i rysunki się sprzedały.
Na pomyśle młodzieńca z Michigan z 1940 roku wzorował się Sakari Holma, fiński projektant rowerów poziomych. Minimalistyczną przyczepę zbudował z półtoramilimetrowej sklejki. Wewnątrz ważącej ok. 20 kilogramów tuby mieszczą się materac, poduszka i sandały kierowcy. Reszta, zdaniem autora, jest zbędna w podróży.
Francuski konstruktor składanych łódek i żaglówek z płótna i drewna stworzył lekką przyczepę o nazwie Foldavan. Ważąca ok. 30 kilogramów, mierzy 2,4 metra długości i 1,5 wysokości. Po rozłożeniu, zajmującym kilka minut, ma metr szerokości. Na jedną noc dla zakochanej pary w zupełności wystarczy. Przyczepa mieści sporo bagażu, nawet łódkę, ale nie ma w niej schowków, które utrzymałyby porządek wśród bagaży na wyboistej drodze.
Przyczepę można kupić przez internet za 150 zł w formie... dokumentacji technicznej. Na stu stronach okraszonych zdjęciami konstruktor tłumaczy, z jakich materiałów i przy użyciu jakich narzędzi zbudować Foldavan. Leniwi mogą kupić prototyp przyczepki za 800 funtów.
Zupełnie inny poziom komfortu oferuje QTvan. Za pięć i pół tysiąca funtów mamy solidną przyczepę z radiem, budzikiem, naczyniami i dziewiętnastocalowym telewizorem, który trudno objąć wzrokiem z wnętrza przyczepy. Za dopłatą można mieć panele słoneczne na dachu, antenę satelitarną i konsolę do gier, czyli wszystko co najważniejsze w kontakcie z przyrodą.
Wóz osadników na Dzikim Zachodzie przypomina konstrukcja pekińskich People’s Architecture Office i People’s Industrial Design Office. Trzykołowy Dom zbudowały raczej nie z myślą o turystach. Władze miasta, w którym ceny mieszkań są tak horrendalne, że stać na nie niewielu, próbują zmierzyć się z problemem miejskiego koczownictwa.
Na bazie standardowej trzykółki powstała nadbudowa z lekkiego polipropylenu. Konstrukcja zawiera wiele pomysłowych półek i schowków, posiada też zlew i kabinę prysznicową. Nie ma tylko własnych źródeł zasilania, ale zdaniem twórców, przepuszczające światło ściany pozwalają zatrzymać się pod latarnią i czerpać za darmo.
Czy i kiedy harmonijka wejdzie do produkcji Chińczycy milczą. Tak jak niemiecki producent przyczep kempingowych Dethleffs, który cztery lata temu pokazał prototyp lekkiej przyczepy wyposażonej w łóżko i kuchenkę. Wywołał nią spore poruszenie wśród podróżujących rowerzystów, ale próżno jej szukać w ofercie firmy.
Trudno zrozumieć tak nikłe zainteresowanie producentów tą formą rekreacji. Przyczepa stanowi wyzwanie dla pedałującego w górzystym terenie, nie wszędzie da się z nią wjechać, ale poza tym ma przecież same plusy. Chroni przed deszczem rowerzystę i jego bagaż, mieści znacznie więcej niż sakwy, a nie obciąża roweru jak one. I co najważniejsze – czyni pojazd bardziej widoczny dla kierowców samochodów i sprawia, że omijają go większym łukiem.
Polski producent przyczep kempingowych Niewiadów przed wojną produkował trotyl. Lekkie domki na kółkach mogłyby wywołać podobną eksplozję na rynku.