Tekst ukazał się 5 sierpnia 2024 w Poznańskim Prestiżu. Link do e-wydania.
Spójrzmy na tę okolicę cofając się o cały wiek, do roku 1924. Firma J. & S. Stempniewicz istnieje już parę lat, ale ten rok będzie dla niej przełomowy. Trzy lata wcześniej bracia kupują zadrzewioną działkę pomiędzy parkiem Wilsona, Głogowską a Śniadeckich, gospodę stojącą w jej centrum, nazwaną Feldschloss (Zamek Polny), bo wtedy wokół same pola oraz kamienicę przy Głogowskiej 36. Niszczejący pałacyk zbudowany pół wieku temu w stylu starogermańskim jako établissement – ogródek rekreacyjno-wypoczynkowo-piwny, bracia odnawiają i przerabiają na fabrykę, która wkrótce stanie się największym producentem perfum w Polsce. Obaj patrioci pewnie kręcili nosem na niemiecką architekturę, ale wnętrza wydały im się być idealne. Chodzą teraz po wielkich hala restauracyjnych i balowych, kiwają głowami, przyznają, że dobrze nadają się do mieszania kremów, ważenia mydła i pakowania gotowych produktów. W tym roku dziesiątki milionów flakonów, pudełek i puszek z logo J. & S. Stempniewicz wyląduje na łazienkowych szafkach i toaletkach mieszkańców wszystkich trzech byłych zaborów, a wkrótce dotrą jeszcze dalej.
Na razie w piwnicach, zbudowanych sześćdziesiąt lat temu jako lodownia na potrzeby browaru, dojrzewają perfumy sztandarowej marki Iste, której recepturę bracia przywożą z Hamburga. Ale właśnie zatrudnili drogistę Tadeusza Rogalę, by komponował im własne zapachy. Przez czterdzieści lat pracy stworzy ich setki, wiele z nich zostanie nagrodzonych. Po sukcesie jego perfum Kalia, Stempniewiczowie wyciągną Nosa na czoło fabryki, powierzą mu kierowanie interesem pod ich nieobecność. Przydzielą komfortowe mieszkanie w kamienicy przy Głogowskiej z widokiem na park Wilsona i przyfabryczny ogród. Rogala jest kreatywny, sumienny, pracowity i oddany, a fabrykę kocha jak własną. Sprowadza egzotyczne olejki i komponuje z nich perfumy, których produkcję skrupulatnie planuje, nadzoruje i dokumentuje. Ten ideał nie opuści ani dnia w pracy nawet podczas wojny, kiedy fabryką będzie zarządzał okupant. Zostanie, żeby strzec majątku Stempniewiczów. Gdy front zbliży się do Poznania w pachnących perfumami piwnicach urządzi schron dla okolicznych mieszkańców.
Fabryka Perfum i Mydeł Toaletowych J. & S. Stempniewicz stoi w głębi działki na wzniesieniu, nie widać jej z ulicy przez korony lip rosnących wokół. Od Głogowskiej droga prowadzi pod górkę szpalerem drzew rzucających przyjemny cień. Od zachodu graniczy z ogrodem botanicznym, pierwszym publicznym parkiem Poznania, posiadającym nie lada atrakcję – palmiarnię porośniętą egzotyczną florą, a do basenu, zbudowanego dla wiktorii królewskiej, rośliny o dwumetrowym liściu pływającym na wodzie, wpuszczono właśnie aligatory złowione w Missisipi. Parkiem Wilsona zostanie nazwany za dwa lata na cześć przychylnego Polsce amerykańskiego prezydenta. Jest popularnym miejscem spacerów, spotkań, spektakli i koncertów. Betonhaus, pawilon zbudowany trzynaście lat temu dla pokazania zdobyczy myśliwskich kajzera Wilusia, jak mówiło się w Poznaniu o cesarzu Wilhelmie II, dziś jest restauracją z tarasem zapraszającym parkowych gości. Stoi frontem do luksusowej Dzielnicy Johowa po drugiej stronie Matejki, kwartale pałacowych kamienic zbudowanych niedawno dla cesarskich dygnitarzy, dziś zamieszkałych przez polską klasę średnią. Za plecami fabryki stoi browar, który dostarczał piwo restauracji Felschloss, a teraz gościom Betonhausu.
Czy sto lat temu Tadeusz Rogala, mając na koncie już kilka kompozycji, zna dzieło Ernesta Beaux, stworzony trzy lata wcześniej zapach, w którym zakocha się wkrótce cały świat? Próbkę Chanel No 5 prędzej czy później przywiezie mu któryś z zagranicznych dostawców olejków. Czy marzy, że jego Poemat, imitacja słynnej Piątki, stanie się kiedyś hitem krajów Układu Warszawskiego? Perfumy Chanel po wojnie staną się dla Polaków towarem luksusowym, pochodzącym ze zgniłego Zachodu, Poemat objawi się jako socjalistyczna odpowiedź dostępna dla każdego. Władza ludowa odbierze po wojnie fabrykę Stempniewiczom i wciągnie w struktury Polleny. Lechia na Łazarzu przez ponad dwie dekady będzie produkowała Poemat Tadeusza Rogali. Z każdym rokiem zmniejszając ilość dewizowych olejków z drzewa ylang-ylang, sandałowca i paczuli, a uzupełniając je ekstraktami z roślin krajów bloku wschodniego. To będzie początek końca fabryki i jej Nosa. Oboje złamie wojna, a pogrzebie komuna.
Ale wróćmy do 1924 roku. 1 kwietnia Warta występuje z brzegów i zalewa pół Poznania z przyległościami. Tego samego dnia Władysław Grabski wprowadza reformę, by zdusić szalejącą w kraju hiperinflację. W maju niespotykane upały powodują burze, piorun trafia obok fabryki, mimo rzęsistej ulewy drewniany warsztat płonie doszczętnie, znów pod wodą jest Wilda. W lipcu zbóje w biały dzień napadają kasjerkę fabryki wracającą z czekiem z banku, ale przechodniom udaje się ich obezwładnić. Nad fabryką Stempniewiczów jakby ktoś rozłożył parasol z pogodnym niebem. Produkcja rośnie, sprzedaż podąża za nią, interes jest na fali wznoszącej, która potrwa do końca lat 20. Po wielkim kryzysie zacznie się staczać, przygniecie go druga wojna, a rozsmaruje socjalizm. Ale wtedy, sto lat temu, gdy Poznań przeżywa swoje złote lata, fabryka jest jego dumą.
Historię fabryki, Nosa i fyrtla przeczytasz w książce „Perfumiarz z Łazarza”, dostępnej w każdej poznańskiej bibliotece.
Ilustracje pochodzą z cytowanej książki.